poniedziałek, 15 października 2018

Anarchia finansowa w Internecie czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki



W nawiązaniu do nadchodzącego sezonu jesienno-zimowego jeden z szefów Onetu mówił niedawno o: "zmianach na rynku polskich mediów, rosnącym znaczeniu segmentu wideo w internecie oraz strukturze przychodów firmy i najlepszym modelu monetyzacji jak w Spotify". Zacytowałem już ten fragment na łamach blogu polskojęzycznego wortalu o oprogramowaniu we wpisie pt  "Anarchia z Internetu czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki". Podałem tam przy okazji ze stosownymi linkami fragmenty z artykułów zamieszczonych w wortalu, które zawiązane są z tematem. 


Kilkukrotnie dotyczyły one Spotify. Później w wortalu pojawił się artykuł z tytułem Koniec Spotify za 5 zł dla części użytkowników. Serwis sprawdzi, z kim dzielimy plan rodzinny. Jasno można się z niego dowiedzieć, że jednym z głównych celów Spotify jest zwiększenie dochodów. Firma chce, aby usługa wreszcie przynosiła zauważalne zyski. W związku z tym serwis zaczyna sprawdzać, czy użytkownicy korzystają z płatnych planów zgodnie z regulaminem. Oberwać może się osobom, które chciały zmniejszyć kwotę miesięcznego abonamentu, dzieląc plan rodzinny ze znajomymi. 


We wpisie poruszyłem z cytatami i linkami wiele innych zagadnień związanych z tematem. Nie ma tam jednak linków do artykułów, które ukazał się już później, jak Mapy Google teraz ze Spotify i Apple Music. Nawigacja otrzymała większą paczkę nowości, czy "Mapy Google już ze Spotify i Apple Music. Pokazujemy, jak włączyć nową funkcję". 

Widać tu, że decydując się na korzystanie z jakieś usługi nie wiemy jakie będą jej dalsze losy i kto uzyska dostęp do informacji o nas. Klienci sprzedawani są jak niewolnicy, ale jest to  dopieszczone prawnie. Idealnie działa tu proste kliknięcie dla zaakceptowania zawiłej treści umowy, by móc dalej korzystać z usług 
 


Zwróciłem również we wpisie uwagę na znaczenie znikających usług Microsoft dla muzyki. Google+ nie ma nic wspólnego z muzyką, ale to kolejny serwis, który zostanie zamknięty dla indywidualnych użytkowników, a na dodatek wcześniej zdążył ściągnąć na nich zagrożenie. 

Oskar Ziomek informuje w swoim artykule "Google+ zostanie zamknięty dla indywidualnych użytkowników za 10 miesięcy. Serwis, który miał być alternatywą dla Facebooka pozostanie dostępny jedynie dla firm. Powodem jest między innymi niskie zainteresowanie, ale co istotniejsze – inna przyczyna to problemy bezpieczeństwa związane z API. Jak się okazuje, jeden z nich został wykryty i załatany w marcu tego roku, choć naraził na wyciek dane pół miliona użytkowników Google+.

 
Skalę zagrożeń u monopolistów Internetu dobrze obrazuje artykuł Anny Rymszy, który rozpoczyna: Przedsiębiorstwa mogą zostać zaatakowane na wiele sposobów, ale jednym z sześciu największych zagrożeń, jakie wymieniają specjaliści, jest brak lojalności pracowników. To właśnie spotkało Amazon w Polsce, gdzie szajka złodziei wynosiła z magazynów drogi sprzęt elektroniczny i AGD. W Chinach i USA zaś pracownicy zostali przekupieni i wyprowadzili wrażliwe dane oraz manipulowali systemem ocen. 

Autorka napisała również inny artykuł, który rozpoczyna się W piątek Facebook informował o potężnym włamaniu, podczas którego atakujący uzyskali kontrolę nad około 50 milionami kont. Wydarzenie zostało opisane podczas konferencji Advertising Week. Jest gorzej, niż zakładaliśmy. 


Liczba zagrożonych jest większa od całej populacji naszego kraju, Warto mieć tu na uwadze informację, którą podaje Mateusz Budzeń w artykułe rozpoczynającym się: Facebook w App Store ma ocenę 2,4 na 5 gwiazdek. Jak najbardziej zasłużył na słaby wynik – aplikacja jest przesadnie rozbudowana i ciągle sprawia problemy. Użytkownicy iPhone’ów mogą niebawem otrzymać interesującą alternatywę, co ciekawe, stworzoną przez samego Facebooka.

Co znajdzie się w aplikacji nie wiadomo. Biorąc pod uwagę silną konkurencje na rynku nie można wykluczyć jakieś formy sponsorowania warunków sprzedaży. Ostatnie analizy w tym zakresie są bardzo zaskakujące. Adam Golański opublikował artykuł, który rozpoczyna zdaniemGdyby blokery reklam nie istniały, to użytkownicy spędzaliby znacznie mniej czasu w Internecie – taki to wniosek można wyciągnąć z badań przeprowadzonych przez Mozillę nad zaangażowaniem internautów. 
Okazuje się, że sprzęt może także kryć wiele niewiadomych. Anna Rymsza przekazała news, gdzie dowiadujemy się Chińskim szpiegom udało się przeniknąć do łańcucha dostaw komponentów, używanych do budowy serwerów. Maszyny z dodatkowymi układami szpiegującymi wyjechały z fabryk i trafiły do centrów danych należących prawie 30 amerykańskich firm, w tym Apple'a, Facebooka i Amazona. To najbardziej atrakcyjny pokaz politycznego łamania zabezpieczeń sprzętowych, jaki mieliśmy okazję oglądać. 



Ta autorka w innym artykule pokazuje natomiast powagę tego problemu, bo "Życie posiadaczy sprzętu Apple'a nie należy do łatwych, a nowe oprogramowanie diagnostyczne utrudni też naprawy poza autoryzowanymi serwisami. Trzeba przyznać, że w ogóle nas to nie zaskakuje. Apple ma długą historię utrudniania napraw i nawet wymiana dysku iMaca może być drogą przez mękę". Produkcja tego sprzętu jest w Chinach. 
Natomiast w innym podaje Gdy myślimy o postępie technicznym w naszych domach, pierwsze na myśl przychodzą nam komputery albo smartfony, ale nie tylko one skorzystały. Dekoder telewizyjny to także urządzenie, które przeszło bardzo długą drogę w ciągu ostatnich lat. Z drogiej skrzynki o rozmiarach magnetowidu, koło którego zwykle był stawiany, dekoder przekształcił się w niewielkie i wszechstronne urządzenie multimedialne, a telewizja jako taka zawędrowała na komputery i smartfony dzięki internetowi i aplikacjom mobilnym. Zmiana wymagań klientów zaś doprowadziła do rozkwitu usług na żądanie. Te dekodery dla Polsatu powstają w Mielcu, ale jest to prawdopodobnie tylko składanie podzespołów z Chin.

piątek, 5 października 2018

Anarchia z Internetu czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki


Najpopularniejszym źródłem dla odtwarzania muzyki stały się serwisy internetowe i w związku z tym zamieściłem  na blogu wortalu o oprogramowaniu wpis pt " Anarchia z Internetu czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki".


Chciałem zwrócić uwagę czytelników na komfort korzytania z domowego serwera z własną kolekcją nagrań. PC pełni wówczas rolę nowoczesnego magnetofonu. Pozwala to przy okazji oderwać się na chwilę od globalnej wioski. Alternatywą są wypady na koncerty, ale na to trzeba wygospodarować czas. Natomiast muzyka na domowym serwerze zawsze na nas czeka. Możemy z niej korzystać, gdy mamy na to czas i ochotę.

image

W Internecie także, lecz nie wiemy tylko, na jakiej zasadzie korzystamy z muzyki. Nie zastanawiamy się, że jest to nieprawdopodobnie tania oferta, bo nie jest to dla nas żaden problem. Wiele wskazuje, że w praktyce działa jakaś nieznany sposób rozliczeń, za to co jest dostarczane w Internecie.

Refleksyjnie zacytowałem informację, którą w wortalu przekazał niedawno Oskar Ziomek, że: „Deezer znany dotychczas przede wszystkim ze swojej usługi strumieniowania muzyki w internecie, stworzył sztuczną inteligencję zdolną oceniać nastroje, jakie towarzyszą piosenkom”.

Kolejne cytaty wybrałem z tekstu pt "Microsoft kończy z muzyka. Spotify zastąpi Windows Store i Groove Music", który opublikował Maciej Olanicki. Pokazują, że użytkownicy ufający poważnej firmie zostali osamotnieni ze swoimi przyzwyczajenia. Nie będą już przez to wnikliwi, co oferują im inni dostawcy.

image


Przytoczyłem także fragmenty z tekstu, który Mateusz Budzeń zatytułował  "Nadchodzi koniec muzyki na własność. Streaming z rekordowymi wynikami.". Rozbudziło to obszerną dyskusję i w jednym z komentarzy pojawiło się bardzo celne spostrzeżenie. „Co będzie jak jakieś wyższe gremium uzna, że jakiegoś wykonawcy nie należy promować i usunie możliwość słuchania?” 

Kwestia wykonawców to tylko wierzchołek góry lodowej, bo są jedynie narzędziem dostawcy, co potwierdza informacją, której Anna Rymsza nadała tytuł Będzie więcej niezależnej muzyki na Spotify o ile autorzy ją tam umieszczą".

Taka inicjatywa wydaje się na pierwszy rzut bardzo ciekawa. Jest za tym jednak jakiś biznesplan, którego cel jest nam absolutnie nieznany. Szef Onetu mówi niedawno o: "zmianach na rynku polskich mediów, rosnącym znaczeniu segmentu wideo w internecie oraz strukturze przychodów firmy i najlepszym modelu monetyzacji jak w Spotify". 


Działalność w Internecie daje szerokie możliwość skutecznego omijania prawa, co chętnie postrzegamy, jako atut. Jednak zarówno artyści jak i odbiorcy mogą stać się ofiarami tego. Prostacka patologia w mediach społecznościowych stała się już stałym elementem życia codziennego.

Tą zaawansowaną dopiero poznajemy, jak w przypadku udziału facebook przy wyborze prezydenta USA. Właściciel tego serwisu Mark Zuckerberg ma najlepszą wiedzę w tym temacie i na ochronę swojej anonimowości wydaje chyba wielokrotnie więcej od latynoskich bossów karteli narkotykowych.


Jednym z najpopularniejszych serwisów w Internecie jest Wikipedia. Jej celem było stworzenie bazy z szeroką informacją i w miarę możliwości wskazanie dalszych źródeł wiedzy w danym temacie. Polski moderator może mieć jednak inne ambicje i opisałem jak zlikwidował niedawno hasło, które było od wielu lat, bo chyba nie znalazł dla niego potwierdzenia w popularnych serwisach z muzyką.

Na zupełnie inną skalę są ograniczenia informacji, o których napisał  Piotr Urbaniak w tekście "Chinski rząd zablokował platformę streamingową Twitch".

image

Chiny z największym potencjałem klikania wydają się nam bardzo daleko. Tak myśleli również polscy producenci owoców, którzy podbili rynki europejskie oraz podpisali umowy z krajowym partnerem zajmującym drugie miejsce w światowym rankingu.

Ich sukcesy zaowocowały jednak tym, że ten największy producent soków w Polsce został w całości wykupiony przez chińską spółkę. W komunizmie rynkowym takie transakcje są decyzją państwową. Tej transakcji nie omieszkano więc ogłosić na cały świat korzystając z usług „National Business Daily”, która jest chińską tubą w globalnej wiosce. To ma z pewnością wpływ na kalkulacje AI dla inwestorów giełdowych, którzy są jednymi z najważniejszych odbiorców takich usług.


Teraz w portalu polskich sadowników można przeczytaćNasze kontakty handlowe z chińską firmą Jiutai Modern Agriculture z początku miały na celu eksport jabłek i soku jabłkowego z Polski. W momencie, kiedy w zeszłym roku nastąpił kolejny kryzys na rynku jabłka, zadecydowaliśmy, że sprowadzimy owoce od naszego partnera. Chińscy partnerzy produkują wiele odmian bardzo smacznych owoców, posiadają własne bazy produkcyjne i własne sady”.

To nie wygląda na desant na rynki europejskie, a na troskę rządu chińskiego o interes polskich sadowników. W Polsce nie ma przecież infrastruktury, żeby uruchomić tak poważny desant.

image

Może to zapewnić lotnisko w Radomiu, na które Unia nie widzi potrzeby dawania kasy, a rząd chiński oceni sytuację inaczej. Wiedzą, że AI dla inwestorów giełdowych bez problemu trafi na odpowiednio przygotowane dane z kalkulacjami obrotów nieistniejącego lotniska, by mogło stać się bazą przeładunkową w UE dla szybko psujących się towarów z Chin.

Gigantyczne wysypisko przy lotnisku może stać się także całkiem dochodowym dostawcą kompostu do ogródków działkowiczów, bo sady w Europie nie będą już rentowne.