piątek, 5 października 2018

Anarchia z Internetu czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki


Najpopularniejszym źródłem dla odtwarzania muzyki stały się serwisy internetowe i w związku z tym zamieściłem  na blogu wortalu o oprogramowaniu wpis pt " Anarchia z Internetu czyha nawet przy odtwarzaniu muzyki".


Chciałem zwrócić uwagę czytelników na komfort korzytania z domowego serwera z własną kolekcją nagrań. PC pełni wówczas rolę nowoczesnego magnetofonu. Pozwala to przy okazji oderwać się na chwilę od globalnej wioski. Alternatywą są wypady na koncerty, ale na to trzeba wygospodarować czas. Natomiast muzyka na domowym serwerze zawsze na nas czeka. Możemy z niej korzystać, gdy mamy na to czas i ochotę.

image

W Internecie także, lecz nie wiemy tylko, na jakiej zasadzie korzystamy z muzyki. Nie zastanawiamy się, że jest to nieprawdopodobnie tania oferta, bo nie jest to dla nas żaden problem. Wiele wskazuje, że w praktyce działa jakaś nieznany sposób rozliczeń, za to co jest dostarczane w Internecie.

Refleksyjnie zacytowałem informację, którą w wortalu przekazał niedawno Oskar Ziomek, że: „Deezer znany dotychczas przede wszystkim ze swojej usługi strumieniowania muzyki w internecie, stworzył sztuczną inteligencję zdolną oceniać nastroje, jakie towarzyszą piosenkom”.

Kolejne cytaty wybrałem z tekstu pt "Microsoft kończy z muzyka. Spotify zastąpi Windows Store i Groove Music", który opublikował Maciej Olanicki. Pokazują, że użytkownicy ufający poważnej firmie zostali osamotnieni ze swoimi przyzwyczajenia. Nie będą już przez to wnikliwi, co oferują im inni dostawcy.

image


Przytoczyłem także fragmenty z tekstu, który Mateusz Budzeń zatytułował  "Nadchodzi koniec muzyki na własność. Streaming z rekordowymi wynikami.". Rozbudziło to obszerną dyskusję i w jednym z komentarzy pojawiło się bardzo celne spostrzeżenie. „Co będzie jak jakieś wyższe gremium uzna, że jakiegoś wykonawcy nie należy promować i usunie możliwość słuchania?” 

Kwestia wykonawców to tylko wierzchołek góry lodowej, bo są jedynie narzędziem dostawcy, co potwierdza informacją, której Anna Rymsza nadała tytuł Będzie więcej niezależnej muzyki na Spotify o ile autorzy ją tam umieszczą".

Taka inicjatywa wydaje się na pierwszy rzut bardzo ciekawa. Jest za tym jednak jakiś biznesplan, którego cel jest nam absolutnie nieznany. Szef Onetu mówi niedawno o: "zmianach na rynku polskich mediów, rosnącym znaczeniu segmentu wideo w internecie oraz strukturze przychodów firmy i najlepszym modelu monetyzacji jak w Spotify". 


Działalność w Internecie daje szerokie możliwość skutecznego omijania prawa, co chętnie postrzegamy, jako atut. Jednak zarówno artyści jak i odbiorcy mogą stać się ofiarami tego. Prostacka patologia w mediach społecznościowych stała się już stałym elementem życia codziennego.

Tą zaawansowaną dopiero poznajemy, jak w przypadku udziału facebook przy wyborze prezydenta USA. Właściciel tego serwisu Mark Zuckerberg ma najlepszą wiedzę w tym temacie i na ochronę swojej anonimowości wydaje chyba wielokrotnie więcej od latynoskich bossów karteli narkotykowych.


Jednym z najpopularniejszych serwisów w Internecie jest Wikipedia. Jej celem było stworzenie bazy z szeroką informacją i w miarę możliwości wskazanie dalszych źródeł wiedzy w danym temacie. Polski moderator może mieć jednak inne ambicje i opisałem jak zlikwidował niedawno hasło, które było od wielu lat, bo chyba nie znalazł dla niego potwierdzenia w popularnych serwisach z muzyką.

Na zupełnie inną skalę są ograniczenia informacji, o których napisał  Piotr Urbaniak w tekście "Chinski rząd zablokował platformę streamingową Twitch".

image

Chiny z największym potencjałem klikania wydają się nam bardzo daleko. Tak myśleli również polscy producenci owoców, którzy podbili rynki europejskie oraz podpisali umowy z krajowym partnerem zajmującym drugie miejsce w światowym rankingu.

Ich sukcesy zaowocowały jednak tym, że ten największy producent soków w Polsce został w całości wykupiony przez chińską spółkę. W komunizmie rynkowym takie transakcje są decyzją państwową. Tej transakcji nie omieszkano więc ogłosić na cały świat korzystając z usług „National Business Daily”, która jest chińską tubą w globalnej wiosce. To ma z pewnością wpływ na kalkulacje AI dla inwestorów giełdowych, którzy są jednymi z najważniejszych odbiorców takich usług.


Teraz w portalu polskich sadowników można przeczytaćNasze kontakty handlowe z chińską firmą Jiutai Modern Agriculture z początku miały na celu eksport jabłek i soku jabłkowego z Polski. W momencie, kiedy w zeszłym roku nastąpił kolejny kryzys na rynku jabłka, zadecydowaliśmy, że sprowadzimy owoce od naszego partnera. Chińscy partnerzy produkują wiele odmian bardzo smacznych owoców, posiadają własne bazy produkcyjne i własne sady”.

To nie wygląda na desant na rynki europejskie, a na troskę rządu chińskiego o interes polskich sadowników. W Polsce nie ma przecież infrastruktury, żeby uruchomić tak poważny desant.

image

Może to zapewnić lotnisko w Radomiu, na które Unia nie widzi potrzeby dawania kasy, a rząd chiński oceni sytuację inaczej. Wiedzą, że AI dla inwestorów giełdowych bez problemu trafi na odpowiednio przygotowane dane z kalkulacjami obrotów nieistniejącego lotniska, by mogło stać się bazą przeładunkową w UE dla szybko psujących się towarów z Chin.

Gigantyczne wysypisko przy lotnisku może stać się także całkiem dochodowym dostawcą kompostu do ogródków działkowiczów, bo sady w Europie nie będą już rentowne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz